niedziela, 25 stycznia 2015

Dla facetów po 40tce

No więc po pierwsze, widziałem w Holmsie żonę Lewandowskiego. Świetna dziewczyna. Nieduża, zgrabna, z ładną buzią. Trochę skromna, trochę przestraszona, jakby czuła się za ładna, zbyt obserwowana. Valerie mi to mówi. "Seest la famme du Lewandowski". Żona Lewandziora! upewniam się. Łi, mówi. Ma takie krótkie szorki na chudą pupę i kucyk na głowie…

Po drugie, Valerie szuka partnera do tańca. Chce z kimś chodzić, żeby był miły i się jej nie narzucał, czy jakoś tam. Pyta, czy nie mam jakiegoś kolegi, który chciałby chodzić, bo ja sam wymiękam. Taniec to trochę za dużo dla mnie. A w zasadzie taki taniec w parach, który ma jakieś kroki określone. Ten, który chce ćwiczyć Valerie, jest wyjątkowo gorący. Trzeba się tak udam ocierać o siebie i nogę wsadzać dziewczynie pomiędzy nogi… Kizomba. Wystarczy spojrzeć, żeby się posrać...


No więc, gdyby był jakiś chętny do współpracy z Valerie, to zapraszam do kontaktu. Przekażę sprawę do odpowiednich czynników.

Po trzecie, to zrobiłem dziś klatkę i biceps. Poszedłem też pobiegać. Nad Wisłą. Noc, śnieg, piździ, światła odbijają się w czarnej wodzie. Biegnę, ale wiem, że nie ucieknę. Nie ucieknę, bo jestem złapany.

Wokół nie ma nikogo. Staję, patrzę w fale. Pluję.

Kuźwa, zdaje się, że po prostu nie ma dokąd uciec. Wokół noc, hurtownie materiałów budowlanych, druty, płoty, pola. Nie mam kasy, nie mam pomysłu, mam obowiązki. Jestem tu gdzie jestem i nigdzie się nie wybieram.

No i to jest to "po trzecie". Człowiek marzył, by być kimś i stał się kimś, tyle tylko, że nie o to mu chodziło. A nawet jeszcze lepiej! Dokładnie o to mu chodziło! Tyle tylko, że nie o to, bo w gruncie rzeczy nigdy nie chodziło o to, by być kimś. Chodziło o to, żeby się zmieniać, rozwijać, wzrastać. Dążyć do kądś, do czegoś. A teraz już się jest. Tu. O proszę bardzo.

Największym ludzkim wyzwaniem i marzeniem jest stać się kimś innym. Wszystkie te brednie o tym, że chodzi o to, by być sobą, można o kant dupy rozbić. Nie ma nic bardziej upiornego, niż być sobą.

Żebym tylko ja się nie zakałapućkał, żebym wyraził sedno…

Chodzi mi o to, że jestem osaczony przez tego, kim jestem. To jest doznanie, które zaczyna się po czterdziestce i wcześniej nie ma mowy, by to pojąć. Jacek Masłowski terapeuta, mówił mi, że kryzys wieku średniego wiąże się, z błędami wychowawczymi na poziomie nastolatka, które u mężczyzny wychodzą po czterdziestce. Być może, ale chyba nie tylko. Mi się zdaje, że tu chodzi o tę uporczywość siebie.

To wszystko, co stworzyłem, dopadło mnie i teraz czegoś ode mnie żąda. Ten coś chce, tamten coś pierdoli, mam jakieś mieszkanie, jakąś dzielnicę, jakieś nazwisko. I chociaż nie wiem, jak bym się natężał, to już tego nie zmienię, taki to ciężar.

I teraz będzie to sedno: postanowiłem trenować, bo to jedyna widoczna zmiana, jaką mogę sobie zafundować w bezruchu.

Kupiłem sobie odżywkę białkowo węglowodanową. Pierwszą w życiu. Pakuję. W czerwcu ciągle będę miał 45 lat.


-----------------------

Zaraz znowu muszę jechać do Krakowa. Nie wiem, czy uda mi się utrzymać reżim ćwiczeń przy tych ciągłych wyjazdach, ale robię nowy program telewizyjny. Premiera już w marcu.

Wszystko już było. Kobiety były. Te piękne w szortach, takie jak żona Lewandziora też. I jak Valerie… Po co im zawracać głowy…

1 komentarz:

  1. Bardzo dobry tekst i to przesłanie, że "Nie ma nic bardziej upiornego niż być sobą" ja to sobie chyba nad łóżkiem powieszę!

    OdpowiedzUsuń