środa, 25 lutego 2015

Ból

Drogi pamiętniku,
niestety nie jest najlepiej: złapałem kontuzję…

Coś mi strzyknęło w plecach. Zbyt agresywnie wskoczyłem na maszyny, za łapczywie ciągnąłem dźwigniami i strzyknęło. Strzyknięcie było prawie słyszalne… to coś takiego, jakby folię plastikową naciągać, słyszeć jak się powoli zrywa…

No i boli.



Boli w górnej części pleców, tam, gdzie plecy zamieniają się w kark.
Myślę, że to naderwanie. Myślę, że to przyczepy mięśnia do kręgosłupa puściły.
A miałem już ostatnie ćwiczenie na plecy… mogłem go już w zasadzie nie robić. Wszystko było dobrze, to chciałem więcej. Zrobiłem 5 serii ściągania drążka do pleców i do klatki piersiowej, ale mnie wzięło jeszcze na dodatkową serię na wąskim uchwycie (to tak, jakby się podciągać trzymając pręt wystający ze ściany). 55 kilo. I wystarczyło…

Po co mi to było?

Trzeba było pójść na inne maszyny. Chciałem jeszcze nogi porobić. Przysiady.
Ale musiałem wrócić do szatni… Teraz rozglądam się wokół siebie obrotami całego tułowia, bo kark mam sztywny. Jak po wypadku samochodowym.
Tyle dobrego, że mam czas, żeby coś napisać…  

Tak patrzę na siebie… Nie wiem, czy mi się to wszystko uda… Słaby jestem. Chudy z natury. Nie ma we mnie nic z zapaśnika. Z ciężarowca. Nie umiem podnosić. Nie jestem stworzeniem ziemnym. Jestem ptakiem.

Moje kości zostały stworzone do latania. Nie do pracy w polu.
Mój wzrok do patrzenia w dal, nie w bruzdy.
Moje myśli są jak skrzydła.
Nie znoszę zapachu potu. Nie lubię ciasnych pomieszczeń.
Ciągnie mnie w przestrzeń.

Po prostu przestrzeni nie ma…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz