Nawet trudno powiedzieć, że zewnętrzny, bo przecież wewnętrzny. Noszę ją/go pod skórą. A jednak jest to element, który wydaje się niekonieczny, nie mający zastosowania. Wiszący na mnie. Trochę jak włosy, które można przecież zgolić. Włosy są wewnętrzne, czy zewnętrzne?
Czasami myślę, że zebrałem w tej oponie echa wszystkich momentów życia. Że jestem tam cały ja - ten ja, który jest doświadczeniem. Czy zrzucenie tej opony jest w ogóle realne? Czy nie marzę, by odrzucić siebie samego? Pamięć o tym wszystkim, kim byłem, gdzie byłem, co zrobiłem…
A to jest rzecz intymna.
Ciekawe, myślę, czy intymność to rzecz wewnętrzna, czy zewnętrzna? Ta pamięć… Niby to moje, osobiste, a jednak, jakby nie moje, jakby nie osobiste, jakby należące też do innych. Zdaje się, że ja… ja… jeśli coś takiego istnieje… czyli to coś, ten mechanizm, który wytwarza wspomnienia, tę pamięć, który to wszystko przeżywa, ciągle jest osobny, znajduje się gdzie indziej. Jak ciało i ta opona.
Czy ta opona to ciało? Czy taż opona to wytwór ciała? Jak włosy, odchody. Czy ciało może bez tej opony żyć? Czy bez niej to ciągle będzie to samo ciało?
Czy bez pamięci to ciągle będę ja?
Myślę teraz, że ta paralela idzie dalej. Mam taki mechanizm w głowie, który nazywa się zapominanie. Wypieranie. Odrzucanie. Niczego nie pamiętam - no, prawie niczego. Naprawdę. Nieustannie i uporczywie zapominam. Bardzo wiele przeżywam, wiele doświadczam, ciągle znajduję się w nowych, przedziwnych sytuacjach - sytuacjach barwnych, wartych zapamiętania. Tak mocno wiążę się z miejscami, sprawami, ludźmi… a jednak… tak niewiele z tego zostaje. Tak niewiele potrafię opowiedzieć. Ktoś nawet przy mnie coś opowiada, coś super, coś, co i ja przeżywałem, a ja stoję jak kołek i słucham, bo ja nic takiego nigdy nie przeżyłem…. Albo nawet ktoś mi mnie opowiada - mówi: pamiętasz, Betlej, jak żeś podskoczył, zaryczał, zaśpiewał… a ja nic. Nie pamiętam. Jakbym się z tego wszystkiego ciągle wyodrębniał, jakby to się zdarzało komuś innemu. Kogo nie znam. Kogo zapomniałem. Nie mi.

Może ten mechanizm to trawienie?
Zasadniczo jestem szczupły. Nigdy nie miałem problemów z nadwagą. Moje ciało jest smukłe, nawet chude… choć tyle jem, tyle zjadłem, w tylu miejscach.
Mój organizm jest jak mój mózg. Zapomina. Jestem szczupły na ciele i na pamięci. Wybiórzy. Niewiele z tego, co zjadłem, odłożyło się w mojej oponie. A w dodatku i ta opona/a i ta pamięć wydają mi się obce.
Może nie warto mnie karmić?
Co odkłada się w oponie? Czy te rzeczy najważniejsze? Czy też te niechciane? Te, które sprawiły mi ból i nie chciały się strawić/wydalić?
Czy będę potrafił na nowo stać się człowiekiem, który żyje na bieżąco?
---------
PS: Myślę tak sobie jeszcze na dokładkę… że moja mama bardzo mnie karmiła. Dbała zawsze, żebym był najedzony. Może ta moja szczupłość to jakoś jej na złość?
Fajny blog, ale lepsza była dzisiejsza audycja w RDC z tego co wiem to ją współtworzyłeś.
OdpowiedzUsuń