Upadłem… poddałem się… wymiękłem… w ostatnią środę, 11tego, poszedłem najpierw na trening siłowy, a później wieczorem na koszykówkę. W czwartek byłem już chory.
Rozłożyłem się tak, jakby moje ciało powiedziało dosyć. Nie mam siły, nie chcę już. Osłabłem, zwiędłem jak zerwany z łąki kwiat. Opadły ze mnie płatki.
Już wcześniej zapowiadało się, że mogę mieć kryzys. Dzień wcześniej wypiłem w Syrence piwo. Pierwsze piwo, pierwszy alkohol od 16 grudnia. Niby nic, a jednak złamałem postanowienie.
I to nie koniec. W weekend kupiłem sobie amerykańskie M&Ms - takie, których w Polsce normalnie nie ma, miętowe. Kuleczki są zielone. Pyszne. Zjadłem je sam, w tajemnicy.
W czasie tego tygodnia choroby mój upadek się pogłębił. Zacząłem jeść pieczywo. Nie mogłem już wytrzymać! Zjadłem ciabatę z masłem i twarogiem… Zjadłem kanapkę z pomidorem.
Do owsianki zacząłem dodawać miodu…
Matko! Słaby jestem… upadłem…. przyznaję się…
Miałem gorączkę, gluty, słabość. Leżałem w łóżku, spałem i oglądałem filmy na youtube. Odkryłem, że istnieje alternatywna wizja astrofizycznej natury wszechświata oparta na prawach Maxwella. Według tej wizji dominującą siłą kształtującą kosmos nie jest grawitacja, a elektro-magnetyzm. Teorie te wysuwają poważni naukowcy, laureaci nagród Nobla. Według ich tłumaczeń, na przestrzeń kosmiczną trzeba spojrzeć nie jako na pustkę z miejscowo zagęszczoną materią, ale na plazmę, czyli zjonizowany gaz, który jest przewodnikiem prądu. Prąd tworzy silne pola magnetyczne, a te znowu powodują powstawanie tak tajemniczych dla standardowej astrofizyki zjawisk jak kwazary, pulsary, czy czarne dziury w sposób zupełnie prosty. Co więcej, w tym modelu nie są potrzebne tak dziwaczne postulaty jak ciemna materia i ciemna energia, a nawet wielki wybuch!
Ale nie o tym chciałem…
Chciałem o tym, że dziś wstałem, poszedłem biegać.
Wracam. Powstaję. Zawalczę jeszcze. Może do 1 kwietnia uda mi się zrobić jedno podciągnięcie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz