Ola jest młodą, piękną kobietą. Trenerką osobistą. Ma chłopaka. Równie pięknego Artura. Też trenera. Przyjęli mnie we dwójkę w klubie fitness Calypso na Bielanach, albo jeszcze dalej, na Młocinach.
Towarzyszyła mi Agata, z którą mamy tajny plan. Konspirujemy, żeby pomiędzy Powiślem a Śródmieściem zrobić fitnessowy pomost.
Agata jest zgrabna jak szprycha rowerowa. Ma też dwadzieścia pięć lat, co czyni z niej maszynę w najsilniejszej konfiguracji. No i jest z Mazur, więc wiadomo…
Ola miała na mnie plan. Chciała mi zaprezentować możliwości moich mięśni głębokich. To takie mięśnie znajdujące się głęboko. W ciele. Czyli to nie te, które widać i można wymacać, ale te których nie widać, bo owijają się wokół szkieletu, czy jakoś tak. Od tych mięśni ponoć zależy, czy człowiek trzyma się prosto i czy go nie boli w kręgosłupie. Bez nich ani rusz.
No to ćwiczymy:
Najpierw wszelkiego rodzaju przysiady i wykroki.
Potem wszelkiego rodzaju wykrok i wypady. Ze sztangą i bez, z podnoszeniem nogi bez podnoszenia.
A potem dopadliśmy do piłki. Gnietliśmy ją, ujeżdżaliśmy, wspinaliśmy się na nią i próbowaliśmy utrzymać nogami. Przy okazji zarysowały się ewidentne przymioty Agaty.
Na koniec rolowaliśmy mięśnie.
Tak, była muzyka.
Tak, było wesoło.
Tak, Ola i Artur są bardzo mili i polecam się z nimi umówić.
Tak, miałem zakwasy. Zakwasy jak chuj! W tyłku najgorsze. Utrzymywały się przez tydzień! Z Arturem ustaliliśmy, że będziemy je nazywać "mięśniakami", gdyż nie chodzi tu o kwas mlekowy w mięśniach, tylko ból mięśni po treningu. Następnego dnia zorientowałem się, że mam takie głębokie mięśniaki, takie jakby wszędzie, jakby w tych mięśniach głębokich, jakbym poruszył najgłębszymi powłokami ciała. Zdziwiło mnie to. Pozwoliło odczuć ciało na jakimś nowym poziomie, którego wcześniej nie znałem.
Ale jeszcze ciekawsze jest to, że czułem się dobrze. Z nimi się czułem dobrze. Doła nie miałem, narzekać mi się nie chciało. Może dlatego, że słońce było, że jasno się robi, że wiosna idzie. A może dlatego, że godzę się powoli ze swoim niedołęstwem i cieszę się, że oni wszyscy tacy młodzi? Ja byłem taki dwadzieścia lat temu. I chuj… niech się cieszą.
---------------
Trenowali mnie Aleksandra Pokora i Artur Jagodziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz